Porzucona narzeczona — znamy tę historię z filmów
Wchodząc dziś na Instagrama, wyświetliło mi się, że równy rok temu przeczytałam poprzednią książkę Magdaleny Krauze Zdradzoną, a skoro tak to uznałam to za znak, że powinnam dziś napisać właśnie o Porzuconej narzeczonej, czyli kolejnej już książce jednej z moich ulubionych polskich autorek.
Na całe szczęście nie wiem, jak to jest być porzuconą narzeczoną. Ten motyw znam jedynie z filmów, w których zawsze wygląda to dramatycznie, jest pełno łez, wściekłości, zawsze jakiś dramat, ktoś cierpi, ale zawsze jest też bliska osoba, przyjaciel na dobre i na złe.
SMS o treści "ślubu nie będzie"
Tak oto nowe technologie pomagają niedoszłemu panu młodemu przekazać wiadomość. Zwykły lakoniczny SMS o treści ślubu nie będzie. Bez żadnego wyjaśnienia, tłumaczenia, czegokolwiek, a potem oczywiście z wiecznie wyłączonym telefonem.
Taką torpedę otrzymujemy już na pierwszych stronach książki, co mnie osobiście zaskakuje. Myślałam, że akcja zacznie się od opisu sielskiego życia bohaterki, a tu mamy rozpoczęcie od razu z grubej rury. Tytułowa porzucona narzeczona, czyli nasza bohaterka Zuzanna w dniu, który powinien być najpiękniejszym dniem w życiu kobiety, zostaje z upokorzeniem, żalem, wściekłością z brakiem odpowiedzi na podstawowe pytanie: dlaczego jej narzeczony, z którym tak bardzo się kochali i planowali wspólne życie, nagle bez słowa wyjaśnienia postanawia odwołać ślub.
Jednak jak pisałam we wstępie, oprócz wszystkiego złego co się dzieje, gdy mamy motyw porzuconej narzeczonej, zostaje ostatnia deska ratunku rodzina i przyjaciele. Zuzanna ma wspaniałą mamę i trójkę wiernych i życzliwych przyjaciół. Przyjaźń w takich momentach okazuję się nieoceniona, zwłaszcza jeśli porzucenie przed ołtarzem nie jest jedyną trudną sytuacją, która Cię spotyka. Zuza, mimo że jest silną kobietą, prowadzi wspólnie z przyjaciółkami firmę, to także potrzebuję wsparcia w trudnym dla siebie czasie, ale czy będzie umieć je przyjąć?
Magdalena Krauze jak zwykle na wysokim poziomie
Muszę przyznać, że po książki Pani Magdy sięgam w ciemno, czasem tylko z opóźnieniem i pochłaniam je za jednym razem. To już czwarta książka tej autorki i jeszcze się nie zawiodłam. Mamy tu wszystko, co lubię: ciekawą historię, dobrze skrojonych bohaterów, humor i dramat, ale też pełno wzruszeń. Mój mąż czasem się śmieje ze mnie jak lecą mi łzy z oczu podczas czytania, ale już tak mam. Często utożsamiam się z bohaterami i łącze z nimi w przezywaniu trudnych chwil. Ale czy nie o to chodzi w czytaniu? O przeżywanie razem historii, które są opisywane, o takie połączenie autor - bohater - czytelnik?
No i jeszcze ten język. Prosto i po mojemu. Magdalena Krauze pisze językiem, którym człowiek posługuję się na co dzień. Dzięki temu jeszcze lepiej przezywa się to, co się czyta. Ma się wrażenie, że opisywana historia dzieje się niejako po sąsiedzku.
Jeśli szukacie może lekkiej powieści obyczajowej na urlop, albo ciepłe wieczory na balkonie (bo czerwiec ponoć ma być ciepły), to śmiało sięgnijcie właśnie po Porzuconą narzeczoną.
A jeśli macie ochotę, to zapraszam na recenzję pierwszych książek Magdaleny Krauze:
Czekałam na Ciebie – Magdalena Krauze
Zaufaj mi jeszcze raz – Magdalena Krauze
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz